Rupert adoptowany

Rupert adoptowany.

Po miesiącach życia pod chmurką i spania na krzesłach ze swetrami, Rupert zamieszkał w naszym firmowym biurze (było coraz zimniej, a on nie umiał się schować w kanałach).

Koniec roku i początek nowego, to straszny czas petard i ogni sztucznych. Nie wiedziałam, jak kot zachowa się sam w biurze, podczas dni hałasu. Przyniosłam transporter, otworzyłam drzwiczki, a Ruper od razu wszedł do środka i chciał jechać.

Pojechał do mnie na chatę. Trochę posyczeli z Ryncikiem na siebie, ale żadnych bitew nie stoczyli.  Wąchali sobie nosy i przemykali spokojnie obok siebie.

Obecnie jedzą siedząc obok, używają na przemian kuwet, a w nocy śpią ze mną w łóżku, na podusiach.

Po krótkiej naradzie rodzinnej, okazało się, że Rupert zostaje u nas, bo wszyscy go lubią. Jest to kicia sympatyczna, przymilna, Ryś ma towarzystwo, zaczął lepiej jeść i jest ożywiony. Rupert ma ciepłe i bezpieczne  miejsce do życia. Zupełnie nie przypomina zabiedzonego kocurka, który miesiące temu spał na krzesłach i jadł, co mu dali. Nie wykazuje agresji i jest straszną przylepą, która mruczy mi do ucha w nocy. A w dzień ciągle robi „czółko”.

Adoptujcie zwierzaki, bo nie ma nic przyjemniejszego, niż mięciutki futrzak tulący się i mruczący do ucha.